Wzgórze Kladucha – miejsce pierwszej cerkwi w Kamieńcu.
Cóż za przyjemność położyć „tęczę” (piękną gęstą narzutę) i zagnieździć się pod koronami drzew! I takie miejsce było 30 metrów od restauracji – sad owocowy Aleksandra Mushica. W tym czasie istniało ogromne wzgórze, a jego zbocze zbliżało się do samej ulicy Brzeskiej. Przedwojenni studenci jesziwy pozwalali sobie powalać się na południowym zboczu i wygrzewać boki, podejmując desperackie próby gryzienia granitu nauki.
W dokumencie z XVI wieku jest określany jako „Góra grud”. Co oznacza ta nazwa? Istnieje wersja, że z języka ukraińskiego tłumaczy się jako cmentarz. Ale jeśli przejrzeć słownik, dowiemy się, że cmentarz “кладбище” pisze się jako “кладовище”. Być może „Kladucha” jest imiesłowem tego słowa? Góra, na której coś położyli? Być może było to miejsce świątyni pogańskiej, w której składali ofiary? Albo przynosili podatki dla księcia?
Górka górką, ale po co stoi na nim krzyż prawosławny? Z ust starożytnych mieszkańców Kamieńca przekazuje się wiedzę, że była tu pierwsza prawosławna cerkiew Zwiastowania! I został zbudowany przez księcia Vładimira Vasilkowicha w tym samym czasie, gdy budowana była nasza wieża.
Dalsza historia książęcej cerkwi związana jest z legendą, że „Tatarzy zaatakowali Kamieniec w noc świętego Zmartwychwstania Chrystusa, gdy w Cerkwi Zwiastowania odprawiana była wielka msza, która była pełna modlących się ludzi. Aby Tatarzy nie mogli nadużywać świątyni, z woli Bożej ukryła się w ziemi wraz z modlącym się w nim ludem, a tym samym ukryła się przed oczami niegodziwych. Mówią, że każdego roku podczas porannej wielkanocnej mszy, kiedy w cerkwi się śpiewa „Chrystus zmartwychwstał”, pobożni ludzie słyszą, opierając się uchem o „Kladuche”, cudowne dzwonienie książęcych srebrnych dzwonów, ponieważ w tym samym czasie w ziemi w cerkwi Zwiastowania jest msza i śpiewają „Chrystus zmartwychwstał” i dzwonią dzwony”.
Zgodnie z tradycję chrześcijańską, wokół cerkwi zawsze znajdował się cmentarz. I nawet po tym, jak Cerkiew Zwiastowania przestała istnieć, ludzie nadal byli tu chowani. Bliżej obecnego Domu Kultury na zboczu „Kladuchi” w połowie XIX wieku znajdowała się zniszczona drewniana kaplica, w której zachowały się pozostałości naczyń cerkiewnych. W rogu kaplicy spod ziemi widoczne były drewniane trumny z ludzkimi szczątkami.
W mieście zawsze istniał bum budowlany, więc wzdłuż obwodu wzgórza wydobywali piasek, a drewniane żydowskie domy coraz bardziej się zbliżały. W pamięć świętego miejsca zawsze znajdował się wielki drewniany krzyż, który lśnił od dekoracji wykonanych z folii i cyny.
W 1863 r. miejscowy opat cerkwi prawosławnej zezwolił żydowskiemu Leyserowi Mlynarovi (podobno nie nazwisko, ale „pseudonim” otrzymany od miejscowych mieszczan) na budowę dwóch wiatraków na wzgórzu. Z tej okazji zwracam uwagę na jeden żałosny tekst z „wysokim stylem” napisany (lub przepisany) w 1910 roku przez Ivana Filosofova: „I od tego czasu, w miejscu, gdzie po raz pierwszy świeciło światło nauk Chrystusa, oświetlając otaczający dziki świat światłem pokoju, miłości i prawdy, dwa żydowskie młyny machały bez celu skrzydłami, jakby się drażniły, i chwytały koła wozów na grobach zmarłych pośrodku wzgórza, na którym stała Cerkiew Zwiastowania, między dwoma młynami pozostał, jak wierny strażnik, drewniany krzyż – utraciwszy ozdoby foliowe i pochylając się na boku, było tak, jakby mówić do młynów: nie przychodźcie tutaj, miejsce jest święte, tron był tutaj na którym bezkrwawa ofiara rzuciła się do Boga, stąd wznoszono modlitwy do nieba za przyjaciół i wrogów, za żywych i zmarłych, zadowalaj się tym, że możesz deptać groby zmarłych…”
Ukraiński bankier G. Mironenko, który mieszkał w Kamieńcu w latach 1930–34, pozostawił po sobie wspomnienia o naszym mieście – notatkę „Książęce miasto Kamieniec na Polessie”. W nim bardzo żywo opisał stan wzgórza „Kladuchi”.
Prawdą i nieprawdą przywłaszczali sobie i roztrwonili dawną ziemię cerkiewną. Od strony południowej podkopała ją Gershk Shostakovich (Shestakovsky), właściciel młyna naftowego, młyna mechanicznego i nawet elektrowni, które tu się znajdowały. G. Mironenko często bywał na tym zielonym wzgórze z wysokim krzyżem pamiątkowym i nie bez litości obserwował, jak „pozbawieni skrupułów sąsiedzi grabiący go nieustannie niszczą”. Zwrócił on na to uwagę miejscowego kapłana prawosławnego, ale odpowiedź brzmiała tylko tak: „Nic wiecznego, bracie, nie ma… Nie będziemy ich pozywać”. Lokalne władze zareagowały dokładnie tak samo.
Piasek ze zjeżdżalni aktywnie wydobywano na potrzeby gospodarstwa domowego, niszcząc ogromną warstwę kulturową z XIII-XVII wieku. W latach 60 wzgórze zostało całkowicie zniszczone, powstały nowe domy i szopy.
Jesienią 2009 r. na najwyższej zachowanej części wzgórza wzniesiono pamiątkowy żelazny krzyż.
Понравилось? Поделись!